Minął prawie rok od mojego pobytu w
szpitalu a ja znów tu jestem. Tym razem jednak zabieg ma zupełnie inny
charakter. Trzeba naprawić to co się wcześniej popsuło, także trafiłam tu na
pierwszy etap tunningu zwanego rekonstrukcją.
I choć znam tu już każdy kąt i w pamięci
mam zapisanych wiele niełatwych wspomnień, tym razem czuję się zupełnie
inaczej.
Pamiętam strach, który towarzyszył mi
podczas wszystkich trzech pobytów. Miałam głowę przepełnioną myślami i nie
wszystkie tryskały optymizmem. Jeszcze miesiąc a nawet dwa po chemioterapii z
myślami bywało różnie.
Obawiałam się, że strach pozostanie już
ze mną na zawsze. Będzie czaił się za plecami i pojawiał za każdym razem gdy
coś mnie zaboli albo wyskoczy mi podejrzany pieprzyk.... jednak z upływem czasu
strach słabnie. Życie zasuwa z takim pędem, że coraz częściej po prostu
zapominam o nim. Ostatnio znów doszłam do wniosku że muszę trochę zwolnić.
Zdałam sobie sprawę z tego, że już trzeci raz w tygodniu jem obiad na kolację a
to była środa😊
Dziś znów zajęłam szpitalne łóżko ale
towarzyszą mi zupełnie inne myśli. Choć wiem, że będzie bolało, nie mogę
doczekać się kiedy znów po lewej stronie pojawi się coś, co po trzech
miesiącach będzie już pięknie uformowaną piersią. Dużo przeszłam. Poznałam
lepiej siebie samą. Jestem silniejsza niż byłam rok temu. Udowodniłam sobie
samej, że w obliczu walki o własne zdrowie i życie jestem w stanie znieść
więcej niż przypuszczałam.
Przeczytałam jakiś czas temu zdanie, z
którym całkowicie się zgadzam. Kiedy spotyka nas coś trudnego warto zadać sobie
pytanie " po co?" zamiast użalać się nad losem pytając
"dlaczego?" Im szybciej znajdziemy sens tego co nas spotkało, tym
łatwiej będzie nam podnieść się z kolan i zrobić kolejny krok. Krok po zdrowe,
krok po normalne życie😊
Dopisek z dnia wypisu ze
szpitala....
Nareszcie do domku! Po zabiegu było
trudno, zwłaszcza pierwszego dnia. Każdy oddech sprawiał ból. Tak jakby mi ktoś
po skórę nawpychał patyków. Na dodatek okazało się, że muszę zostać dłużej a
przecież w Mikołajki miałam być już w domu... Zmiana planów nie była mi na rękę
i nie ukrywam, że nie wpływała pozytywnie na samopoczucie. Zostałam jednak
dopieszczona środkiem przeciwbólowym przez troskliwy personel Centrum i z
każdym dniem było już tylko lepiej😊
Po czterech dniach pobytu nadszedł
upragniony dzień powrotu do domu. Nadal byłam słaba, ale już nie tak bardzo
obolała.
Kiedy człapałam już w stronę windy
podeszła do mnie starsza kobieta. Myślę że miała około 70 lat. Powiedziała, że
ona właśnie miała zrobioną mastektomię i jeszcze trochę leczenia przed nią, ale
wie że ja jestem po pierwszym etapie rekonstrukcji i chciała zapytać jak to
przebiega... Odpowiedziałam, że jest to indywidualna droga, że trochę boli ale
że warto!
Uśmiechnęła się na do widzenia, bo drzwi
windy zamykały się właśnie rozdzielając nas...
Postawa tej pani to był dla mnie
pozytywny zastrzyk, który był mi potrzebny po pobycie w tym miejscu... Ta pani
mogłaby stwierdzić, że jest już za stara na takie zabiegi. To smutne ale to
dość popularne stwierdzenie nawet wśród kobiet dużo młodszych od niej. A
ona, choć jeszcze jest na początku walki, już myśli o rekonstrukcji. Walczy o
siebie pomimo wieku! Jestem z nią całym sercem!
Komentarze
Prześlij komentarz